1 maja obchodzimy 10 rocznicę przystąpienia Polski do UE. Przede wszystkim, obok 10 rocznicy wstąpienia do UE chciałem przypomnieć jeszcze jedną datę – 8 kwietnia minęło 20 lat od złożenia przez Waldemara Pawlaka, wówczas Prezesa Rady Ministrów wniosku o przystąpienie do Unii Europejskiej. Dziś obecność Polski w UE i korzyści z tego płynące, mimo istniejących problemów, są oczywiste. Pamiętać jednak należy, o realiach tamtych czasów. Ze wspólnotami łączyła nas już wtedy umowa stowarzyszeniowe, ale trudno nam było konkurować na zachodnich rynkach – było to okupione kosztem w ujemnym saldzie w handlu zagranicznym ze UE15, które do momentu wejścia Polski do UE wynosiło około – 64 mld USD.
Od 1994 roku trzeba było 10 lat twardych negocjacji, żeby Polska przystąpiła do UE. PSL zawsze należał do euro-realistów – w UE widzimy, z czym należy walczyć, co należy poprawić, a co jest dla Polski korzystne.
Klikając zdjęcie poniżej można obejrzeć prezentację: 10 lat Polski w UE Andrzej Grzyb
20 lat polskiej historii z UE obserwowałem z dwóch perspektyw – polskiej, wielkopolskiego samorządowca, m.in. Starosty Ostrzeszowskiego i sejmowej, m.in., jako przewodniczący Komisji ds. Unii Europejskiej Sejmu RP oraz europejskiej, jako poseł do PE. Przed wstąpieniem do UE byłem również obserwatorem w PE oraz posłem do PE po wstąpieniu Polski do UE. W proces integracji byłem również bezpośrednio zaangażowany m.in., jako przewodniczący Komisji Integracji Europejskiej Sejmu RP. Pamiętam też burzliwe dyskusje tak w Warszawie jak i Brukseli, które moderowałem, jako współprzewodniczący delegacji międzyparlamentarnej Parlament Europejski – Sejm, w latach 1996 – 1997.
Przez te 10 lat głównym celem polskiej polityki było wstąpienie do UE – dostosowywaliśmy nasze prawo do prawa unijnego, negocjowaliśmy warunki wstąpienia. Trzeba przyznać, że dla większości polityków, ale i liderów opinii, przystąpienie do UE miało być swoistym „końcem historii”. Dla eurosceptyków zaś miało przynieść więcej szkód niż korzyści. Racji do końca nie mieli ani jedni ani drudzy. Korzyści z przystąpienia do UE są niezaprzeczalne. W wyniku dobrych negocjacji, na początek dostaliśmy naprawdę dużo.
Dziś nasza obecność w UE wydaje się oczywistością, ale wtedy wcale to takie oczywiste nie było – to efekt pracy wielu i wyjątkowego, niestety, jak na naszą najnowszą historię, konsensusu głównych sił politycznych.
PSL do ostatniej chwili negocjował jak najlepsze warunki wyjściowe Polski do UE. Na przypomnienie zasługuje nieustępliwość ówczesnego wicepremiera Jarosław Kalinowskiego, który w Kopenhadze, w 2002, nie wstawał od stołu negocjacyjnego nawet wtedy, gdy wszyscy inni już chcieli kończyć – był to upór nawet trochę wbrew premierowi Milerowi, ale dziś już wiemy, że było warto i mam tu na myśli nie tylko warunki wyjściowe dla polskiego rolnictwa w UE, ale i innych dziedzin polskiej obecności w UE.
UE jest dynamiczna, a nie statyczna, jest polem rywalizacji różnych interesów i idei. Czasem korzystnych dla wszystkich, a czasem takich, za które ktoś (lub wszyscy) musi zapłacić. W Unii, w której krzyżuje się wiele interesów, o swój trzeba skutecznie zadbać. Pamiętając, że zwykle oznacza to dążenie do kompromisu, z którego najczęściej nikt nie jest w pełni zadowolony.
Po wstąpieniu do Unii Europejskiej wszyscy, którzy reprezentowali Polskę, musieli się nauczyć funkcjonowania w nowej sytuacji. Przede wszystkim politycy – reprezentujący Rząd, Posłowie do PE, czy też reprezentujący Polskę komisarz – ale również członkowie administracji. Stąd tak ważna jest pamięć instytucjonalna i ludzie, którzy się już instytucji nauczyli. Unii musieli się też uczyć sami Polacy – obywatele, przedsiębiorstwa, organizacje i instytucje publiczne różnych szczebli – ten egzamin nasze społeczeństwo zdało bardzo dobrze.
Wchodząc do UE znaliśmy Traktaty, znaliśmy rozporządzenia. Niewielu zdawało sobie sprawę, że równie ważnym dokumentem jest np. regulamin Parlamentu Europejskiego i nieformalna struktura, która wokół niego narosła, czy też jak skutecznie funkcjonować tam, gdzie obok procedury legislacyjnej stosowana jest również procedura komitetowa…
Ważne, że wszyscy znaleźli się w nowej rzeczywistości – w rzeczywistości, w której gracze ze starej UE funkcjonowali już wiele lat, niektórzy nawet 50. Po pewnym czasie stało się jasne, że pierwszym celem, do którego musimy dążyć, jest nadrobienie zaległości wobec starej UE, obserwując najlepszych i czerpiąc z ich doświadczeń, tak żeby w niedługim czasie mieć jak najwyższą zdolność operacyjną. Stało się też jasne, że pełny sukces osiągniemy dopiero po latach – wtedy, kiedy nie tylko będziemy potrafili się odnaleźć w rzeczywistości stworzonej przez innych, ale kiedy będzie to rzeczywistość, którą sami współtworzyliśmy.
Przełomowym z wielu względów wydarzeniem była polska prezydencja. Nicejska prezydencja pod traktatem z Lizbony. Traktat z Nicei mówił o prezydencji w Unii Europejskiej, Traktatem z Lizbony – o prezydencji w Radzie UE. Jest to różnica jednego słowa. Słowa, które powoduje, że państwo sprawujące prezydencję nie przewodzi już całej UE (stałym przewodniczącym jest obecnie Herman van Rompuy), a przewodzi tylko działaniom legislacyjnym w Radzie i reprezentuje ją wobec innych instytucji.
Polska prezydencja była prowadzona sprawnie, z rozmachem, ze świetną polityką komunikacyjną. Stąd znalazła bardzo szerokie uznanie. Była przełomem ze względu na postrzeganie Polski, która zaprezentowała się, jako państwo skuteczne. Sprawdzone. Równe liderom UE.
Była również przełomem pod względem współpracy wszystkich polskich ośrodków w UE. Nastąpiła wtedy pełna mobilizacja wszystkich, którzy ze strony polskiej zajmowali się polityką europejską. To jest pierwsza spuścizna prezydencji. Żartobliwie mówimy, że po prezydencji nic nie było już takie jak dawniej.
Zostawiła po sobie również spuściznę instytucjonalną, czyli Europejski Fundusz na rzecz Demokracji. Flagową propozycję polskiej prezydencji, powstanie, której miałem możliwość wspierać w PE. Europejski wymiar naszego najlepszego towaru eksportowego, czyli doświadczeń z demokratyzacją. Instytucji, która długoterminowo przyniesie wymierne efekty. Pozostawienie po sobie spuścizny instytucjonalnej, która już działa, pokazuje naszą siłę.
Ostatnie 10 lat to także wymierne korzyści dla Polski i Polaków. Wzrost eksportu (w 2013r. było to 152,8 mld Euro, z czego 74,8% przypadało na UE), pamiętać trzeba również o innych korzyściach jak możliwość świadczenia usług czy prowadzenia działalności gospodarczej w UE czy nawet takie bezpośrednie korzyści, jakie przyniosło uwspólnotowienie rynku telekomunikacyjnego, czyli obniżenie kosztów roamingu. Również dziesiątki mniejszych i większych usprawnień między państwami członkowskimi, często nie zauważalnych, na co dzień, które ułatwiają życie czy to zwykłych obywateli czy przedsiębiorców.
W czasie 10 lat członkostwa byliśmy świadkiem wielkiego skoku cywilizacyjnego – wyrównania, a w wielu dziedzinach wyprzedzenia europejskich i światowych standardów. Działo się to częściowo bezpośrednio, ze względu na konieczność sprostania unijnym wymogom, ale w wielu przypadkach również ze względu na konieczność lub możliwość konkurowania na europejskich rynkach.
Katalizatorem tego skoku były fundusze unijne. 101,3 miliarda euro w latach 2007-13. Zmodernizowaliśmy za te pieniądze infrastrukturę, rolnictwo, ale także przeznaczane były one na przedsiębiorczość (świetnym przykładem może tu być program JEREMIE). Chcemy by kolejna perspektywa finansowa, 105,8 mld euro była równie udana.
Już dziś wiemy, że po obecnej perspektywie finansowej, ze względu na poprawę sytuacji ekonomicznej, prawdopodobnie nie uda nam się już zachować wsparcia w ramach polityki spójności na dotychczasowym poziomie. Natomiast musimy walczyć o stopniowe dalsze poprawianie naszej pozycji w ramach Wspólnej Polityki Rolnej – w rozpoczynającej się perspektywie finansowej udało nam się m.in. wywalczyć zbliżanie się dopłat w Polsce do średniej unijnej. Ma to szczególne znaczenie, gdyż środki z polityki spójności w dużej mierze wracają do krajów starej Unii poprzez firmy z tych krajów, realizujące u nas poszczególne projekty, a wsparcie ze Wspólnej Polityki Rolnej realnie pozostaje w Polskiej gospodarce.
To, co być może najbardziej doceniają, na co dzień Polacy, to swoboda podróżowania i bezpieczeństwo gwarantowane układem z Schengen. Nie do przecenienia jest możliwość korzystania przez naszą młodzież i nie tylko, z programów UE takich jak Erasmus czy podobne programy skierowane dla osób pracujących czy naukowców.
Powinniśmy z tych 10 lat wyciągnąć jak najlepsze wnioski. Wiele się już nauczyliśmy i wiele osiągnęliśmy, ale przed nami jeszcze dużo pracy. Tylko dzięki temu możemy sprawić, że kolejne 10 lat będzie równie udane, a 1 maja 2024 roku będziemy mogli z satysfakcją dzielić się sukcesami. Czego sobie i Państwu życzę.