“Trudno znaleźć kogoś, kto powie o nim coś złego. W Ostrzeszowie podkreślają, że Andrzej Grzyb wstydu im nigdy nie przyniósł.
Wytworny, zwykle w granatowym garniturze z błękitną lub amarantową poszetką w butonierce. Nienaganne maniery. W jego głosie nie słychać wiejskiej gwary, jak u ministra rolnictwa Marka Sawickiego. Wypowiada się ostrożnie, wstrzemięźliwie. Nigdy się nie denerwuje. Mógłby uchodzić za dystyngowanego polityka z dużej metropolii. Mieszka w Siedlikowie i przewodzi wielkopolskiemu PSL.
Jego sukces w eurowyborach w 2009 r. był niespodzianką. – Był popularnym posłem, ale w PSL nie oczekiwano od niego cudów. Tymczasem zrobił bardzo doby wynik – komentuje znajomy Grzyba.
W majowych wyborach spróbuje zostać europosłem po raz drugi.
Zdolny “pułkownik”
Ma 57 lat, urodził się i do dziś mieszka w Siedlikowie, liczącej ponad tysiąc mieszkańców wsi pod Ostrzeszowem.
Z Siedlikowa pochodzi Marian Pilot, laureat nagrody literackiej Nike. Grzyb to jego krewny.
Europoseł ma 10 hektarowe gospodarstwo. Jego przyjaciele zapewniają, że mimo pracy w europarlamencie, zdarza mu się wskoczyć na traktor i zaorać pole. – To scheda rodzinna, ktoś to musi zrobić – mówi.
Studiował na Wydziale Ogrodniczym Akademii Rolniczej w Poznaniu. Pracę magisterską bronił w Instytucie Genetyki PAN. Chciał być naukowcem, ale przedwczesna śmierć ojca zrewidowała te plany. Wrócił w rodzinne strony, znalazł pracę w spółdzielni w Mikstacie.
Karierę polityczną rozpoczynał jeszcze w latach 80. w ZSL – ugrupowaniu sojuszniczym PZPR. Grzyb przypomina, że to koalicja “Solidarności” z ZSL i Stronnictwem Demokratycznym, zawarta latem 1989 r., dała Polsce pierwszy niekomunistyczny rząd Tadeusza Mazowieckiego. Grzyb widział wielkie zmiany na własne oczy: został posłem z listy ZSL w Sejmie kontraktowym, jednym z najmłodszych w klubie PSL.
Ale w 1991 r. nie dostał się do Sejmu. – Każdy powinien przeżyć taki prysznic, żeby nie zapomnieć, że Sejm to tylko kontrakt na jakiś czas – mówi dziś.
Od 1991 do 1999 r. kierował urzędem rejonowym w Ostrzeszowie. Potem został starostą. – Był jednym z ojców powiatu. Przysłużył się do ściągnięcia do nas dużej firmy Leoni Auto Kabel, która dała prawie 2 tys. miejsc pracy. Wraz z władzami miasta zbił bezrobocie z 28 do kilkunastu procent – ocenia Lech Janicki, dziś starosta ostrzeszowski, wtedy zastępca Grzyba w starostwie.
Zabiegał o Ostrzeszów i pracował w Sejmie. Posłem był w sumie 5 razy: w 1989, 1993, 2001, 2005 i 2007 r. W lipcu 1995 r. Janusz Piechociński, wówczas wiceszef klubu parlamentarnego PSL, wymienił go wśród nowych liderów: “Jeszcze kilka miesięcy temu liczył się tylko Józef Zych, Waldemar Pawlak i jego współpracownicy. (…) Za nimi długo nic, wreszcie szeregowcy. Ostatnio pojawili się pułkownicy. Przeważnie młodzi: Andrzej Grzyb, Jarosław Kalinowski, Janusz Dobrosz, Marek Sawicki. Każdy z nich odpowiada za jakąś dziedzinę”. Kalinowski został wicepremierem, Sawicki – ministrem rolnictwa. Grzyb wyspecjalizował się w sprawach europejskich. Przewodniczył Sejmowej Komisji Integracji Europejskiej, a potem Komisji ds. UE, pracował też w Komisji Spraw Zagranicznych. Jak mówi, miał propozycję pracy w Ministerstwie Sportu i Turystyki, ale odmówił. Wolał być częściej z rodziną: żoną i dwójką małych synów.
Jako poseł zasłynął staraniami o kasację wyroku na Wincentego Witosa, przedwojennego lidera ruchu ludowego, wydanego w procesie brzeskim 1930 r. – Wyroku skasować się nie dało, ale moralną satysfakcję stanowi dla mnie fakt, że prezydent Komorowski przywrócił Order Orła Białego rodzinie Witosa – mówi.
W 2008 r. znalazł się w czołówce rankingu “Polityki” na najlepszych posłów. Tygodnik docenił go za “spokój i próby szukania rozwiązań kompromisowych”.
Nie przyłapiesz go
Od dziewięciu lat przewodzi wielkopolskiemu PSL (zastąpił Stanisława Kalembę, późniejszego ministra rolnictwa). – Nie będę robił rewolucji – zapowiedział po wyborze.
– Zawsze był lojalny wobec tego, kto rządził w PSL. Gdy zmieniał Kalembę, nie zawiązał żadnej swojej grupy. Działacze po prostu byli już zmęczeni indolencją Kalemby i sami zauważyli, że Grzyb jest inteligentny, potrafi się wypowiedzieć. Uznali, że zmieni twarz PSL – opowiada znajomy posła.
– To polityk z typowo peeselowskim frontem, nie przyłapiesz go na niczym – ocenia pracownik branży PR.
Ma bardzo dobre relacje na górze PSL. Nigdy nie związał się wprost z żadną z opcji wewnątrz partii, choć niegdyś uchodził za człowieka Waldemara Pawlaka. Dziś dobrze współpracuje z Piechocińskim.
Z Pawlakiem łączy go miłość do straży pożarnej – sam jest prezesem OSP w rodzinnej wsi, w Sejmie zasiadał też w Parlamentarnym Zespole Strażaków.
Jako szef regionalnego PSL jest wszędzie, gdzie dzieje się coś ważnego. Gdy prezydent Bronisław Komorowski podpisywał w Słupcy nowelizację ustawy, przywracającą kilkadziesiąt sądów rejonowych, Grzyb stał w pierwszym szeregu. Podobnie było we Wrześni, gdy prezydent RP wraz z wicepremierem Piechocińskim cieszyli się z wielkiej inwestycji Volkswagena.
– To uczciwy i lojalny człowiek, który z tego powodu nie zawsze dobrze się czuje w polityce – zaznacza jego dobry znajomy.
Czasami bywa zanadto lojalny. Gdy w 2005 r. prokuratura postawiła peeselowskiemu wicemarszałkowi Józefowi Lewandowskiemu zarzuty narażenia gminy Wyrzysk na szkodę w wysokości prawie półtora mln zł (w okresie, gdy Lewandowski był wiceburmistrzem Wyrzyska), a samorządowiec nie zamierzał ustąpić ze stanowiska, Grzyb go bronił: “Gdyby zarzucono mu jednoznacznie np. korzyść majątkową, to trzeba by go zawiesić. Ale zarzuca mu się przekroczenie uprawnień finansowych. To nie jest zarzut dyskwalifikujący”.
Ostatecznie sąd uznał Lewandowskiego za winnego. Dopiero wtedy koalicja PSL-PO w sejmiku odwołała go ze stanowiska.”
(…)
Przeczytaj cały artykuł na:
http://poznan.wyborcza.pl/poznan/1,36037,15883162,Gentleman_z_PSL__Andrzej_Grzyb.html